Na Pradze zapanowały „boskie” lokale. Jest Boska Praga, zaraz otwiera się tajska siostra lokalu, a pośrodku jest właśnie Boska Włoska. Miejscówka dość oblegana, bo szczerze mówiąc wielkiej konkurencji w okolicy nie ma, a latem miło się siedzi na malutkim ogródku, zwłaszcza ładnie oświetlonym wieczorem.
To jak z Boską Włoską jest? Na pewno ma smaczne pizze, choć dobór dodatków czasem pozostaje zagadką. Pizza carbonara okazała się być raczej wersją z jajecznicą, bo i jajko było w takiej formie uchwycone na placku, jak i dla ozdoby (?) posypano całość szczypiorkiem (widział ktoś kiedyś szczypiorek w jakiejś paście?). Krewetki w mango za to pierwsza klasa, dla nich warto się tu przejść, choć właściwie nic z tytułową kuchnią włoską wspólnego nie mają. Lunche dość przeciętne, bo zupy smaczne (choć porcje stosunkowo niewielkie), za to drugie już bez polotu. Ryż z warzywnym sosem niczym wygrzebany z dawno zapomnianego weku, sałatka z dość przypadkowo dobranymi składnikami…. Z drugiej strony, zestaw trzydaniowy (bo jeszcze porcja deserku) za 21 zł to wciąż dobry interes. Za to ceny z karty regularnej już zupełnie jak z centrum.
To nie jest jakaś wybitna knajpa i zastanawiam się jak przetrwa, gdy wkrótce oferta gastronomiczna Pragi znacznie się poszerzy. Jest szansa, że już ma swoje stałe grono bywalców i ewentualna konkurencja tu w niczym nie zaszkodzi. Ja mam bardziej ulubione włoskie miejsca w Warszawie i do Boskiej Włoskiej wybierać się specjalnie nie będę…
ul. Markowska 22, 721 000 000, FB
ładowanie mapy - proszę czekać...